Wczesna pobudka(5.30), wyjazd o 6 żeby zdążyć na punkt widokowy – Cruz del Condor - gdzie można zobaczyć kondory. Po drodze kilka krótkich przystanków na zdjęcia i podziwianie przepięknej doliny Colca. Krajobrazy zachwycające! Na punkcie widokowym masa turystów „polujących” na lot kondora. Udało się! Czekaliśmy ok. godziny i przyleciał – przepiękny, ogromny ptak majestatycznie przepłynął w powietrzu w pobliży setek strzelających migawek i wielojęzycznych jęków zachwytu .
Dalej do miejscowości Cobanaconde skąd schodziliśmy na dno kanionu Colca. Na dnie kanionu nie ma prądu, więc na wynajętych mułach wyruszyło w dół nasze jedzenie i butle z gazem. Schodzenie zaczęliśmy ok. 11.45. Na dole byliśmy ok. 14.30(średni czas zejścia, najszybsi zeszli w ok. 1,5 godziny najwolniejsi w ok. 4)Zejście ciężkie, strome i bardzo kamieniste. Szczególnie ostatni odcinek wymagał uważnego stawiania nóg i osoby z lękiem przestrzeni mogłyby mieć trochę problemów. Ale pobyt w oazie na dole wynagradzał wszelkie trudy! Po prostu raj na ziemi! Hawaje w Peru:). Palmy, chatki z bambusa kryte liśćmi palmowymi w których nocowaliśmy, baseny z błękitną wodą i dookoła strome ściany skalne wznoszące się na ponad 1000 m! Po kąpieli w basenie przepyszny obiad zrobiony przez naszych przewodników. Po obiedzie zejście nad rzekę Colca eksplorowaną przez Polaków. Gdzie diabeł nie może tam Polaka pośle!:)Następnie odbył się mecz Polska-Peru na dnie kanionu Colca! Polska wygrała:)!
Po kolacji pogaduszki przy świecach, potem nocleg w chatkach(są tam normalne łóżka). Księżyc świecił tak mocno, że w chatkach było prawie jasno(nie są zbyt szczelne:)), pasące się muły chrupały głośno trawę, to wszystko sprawiało niesamowity klimat!