W nocy padał deszcz, rano pobudka o 4.30 żeby jak najszybciej być na punkcie kontroli paszportów przed wejściem na ostatni odcinek Inca Trail. Przydały się peleryny przeciwdeszczowe. Wszyscy w dużym wielonarodowym tłumie czekali aż otworzą punkt kontrolny o 5.30. Jedna z głównych atrakcji Inca Trail to podziwianie Machu Picchu z Intipunku o wschodzie słońca. Ale nie tego dnia, deszcz i mgła uniemożliwiły nam podziwianie słynnego widoku. Zaczęliśmy więc schodzić niżej do Machu Picchu. Na miejscu byliśmy o 8.30. Niestety wszystko we mgle. Oddaliśmy większe bagaże do przechowalni i ruszyliśmy na zwiedzanie. Przed 11.00 skończyliśmy zwiedzanie. Tak się złożyło że w pobliżu wejścia na Wayna Picchu. Bardzo mnie to kusiło więc poszłam zobaczyć czy jeszcze jest to możliwe. Miałam szczęście – codziennie między 10.00 i 11.00 wpuszczane jest na szczyt tylko 200 osób, ja byłam 192!:)Było stromo i ciężko ale nie tak bardzo jak się spodziewałam. Wejść na szczyt może każdy przeciętnie sprawny człowiek. Jedynie nie polecam osobom z lękiem przestrzeni. Najniebezpieczniejsze miejsca zabezpieczone są poręczami ze stalowych lin. Do pierwszego tarasu Świątyni Księżyca dotarłam w 40 minut. Ostatni odcinek wejścia dostarcza mocnych wrażeń – trzeba się przeciskać prawie na czworaka a końcówka to wejście po drabinie. Chwila na szczycie(2750 m.n.p.m.) i zejście równie ciekawe – jedyna możliwość zejścia to zjazd na pupie po ok. 10 m odcinku ściany skalnej. Dalsze zejście bardzo strome i wąskie stopnie bez żadnych barierek które miejscami zmuszały do schodzenia tyłem. Z powrotem na Machu Picchu byłam ok. 13.00. Po wejściu na strażnicę i pożegnalnym zdjęciu, ok. 14. 30 zeszliśmy do autobusu opuszczając to cudowne miejsce. Komunikacja jest rewelacyjna, jak tylko autobus zapełni się turystami zjeżdżającymi do miasteczka i odjedzie, zaraz podjeżdża następny. Koszt przejazdu to 7 dolarów. W miasteczku można zjeść niedrogi obiad za10 soli, warto też wykąpać się w gorących źródłach w Aquas Calientes. Wieczorem pociągiem wróciliśmy do Ollantaytambo i stąd autokarem do Cusco gdzie byliśmy ok. 21.00.